Выбери любимый жанр
Оценить:

Wybór


Оглавление


13

– Rapawa.

– Rapawa? Awksentij Narikijewicz? NKWD Gruzji? Bardzo dobry człowiek. Wybitna postać. Ale posłuchaj mnie, Ławrentij. Ja jestem Gruzin, ty jesteś Gruzin, Rapawa też Gruzin. Co Rosjanie sobie pomyślą? Powiedzą, że na Kremlu i Łubiance zagnieździli się sami Gruzini. Daj ruskiego.

– Kubatkin.

– Piotr Nikołajewicz? NKWD Moskwy? Doskonały kandydat. Zadziwiająca osobowość. Niestety, pijak…

– Nikiszew.

– Iwan Fiedorowłcz? Szef Dalstroju? Znam go dobrze, Ławrentij. Porządny człowiek. Takiego potrzebujemy. W pełni popieram jego kandydaturę.

– Towarzyszu Stalin, jutro prześlę wam akta Nikiszewa.

– Doskonale… Chociaż nie jestem pewny, czy pozostali towarzysze poprą tę kandydaturę. Wszyscy wiedzą, że Nikiszew to dziwkarz. Po co ci zastępca dziwkarz? Mało masz problemów na Łubiance? Dawaj lepiej kogoś innego.

– Jakiego innego?

– Cóż to, nie masz więcej przyjaciół w NKWD?

– A może by tak, towarzyszu Stalin, mianować Zawieniagina?

XVII

W końcu przyszła kolej na Nikołaja Jeżowa. Z całego ogonka został tylko on. Stanął na palcach, zajrzał w okienko.

Za szybą siedział potężny, obleśny, wypindrzony babsztyl. Wypisz wymaluj – Katarzyna Wielka. Tylko że bez korony. Pierścieni na paluchach tyle, że caryca mogłaby pozazdrościć. I zęby odlane w złocie.

– Czego?

– Po pieniądze.

– Jutro. Tera fajrant.

O, nie! Towarzysz Jeżów ani myśli tolerować taki ton! Babsko najwyraźniej nie zna się na dystynkcjach. I nie wie, kto w ludowym komisariacie transportu wodnego jest panem.

Nikołaj Iwanowłcz spuścił wzrok i z lodowatym uśmieszkiem, jakby od niechcenia powiedział półgłosem:

– Jestem Jeżow.

XVIII

Co powiedziałeś, Ławrentij? Zawieniagina zrobić twoim zastępcą? Jakiego Zawieniagina? Który to?

– Zawieniagin, towarzyszu Stalin, kierował Magnitogorskiem.

– Co ty, Ławrentij, pomyliło ci się, tam był Kliszewicz.

– Towarzyszu Stalin, Kliszewicz kierował łagrami, a Zawieniagin budownictwem. Kliszewicza rozstrzelano, a Zawieniagin dyryguje w Norylsku.

– A, już pamiętam. Taki łysy.

– No właśnie, łysy.

– Nie, Ławrentij. Zawieniagin jest już może łysy, ale jeszcze za młody.

XIX

Drewniana izba z bali o trzech szerokich oknach, z mapą Hiszpanii i portretem dyktatora na ścianie. Grupa hiszpańska w komplecie. Sześć dziewuszek. Trwa wykład o rewolucji francuskiej. Lepiej byłoby mówić o hiszpańskiej, ale ponieważ takiej nie było, trzeba się posiłkować przykładami z historii krajów ościennych. Wykłada towarzysz Chołowanow, zastępca dyrektora Instytutu Rewolucji Światowej:

– Dawno, dawno temu żył sobie król. Nazywał się Ludwik. Nie był to pierwszy Ludwik, ale szesnasty. Francuscy towarzysze nie pogodzili się z tym faktem. Złapali Louisa i obcięli mu…

Zainteresowanie słuchaczek wyraźnie się wzmogło.

– …głowę.

XX

Towarzyszu Stalin, Zawieniagin dał sobie radę w Magnitogorsku, radzi sobie w Norylsku, to może mógłby przynajmniej spróbować?…

– Ręczysz za niego?

– Ręczę, towarzyszu Stalin.

– Dobra, skoro nalegasz, postawię jego kandydaturę na Politbiurze. Może towarzysze zgodzą się mianować go twoim zastępcą.

XXI

Je-e-eżow – wyartykułowała złotozębna Jekaterina. A to jej dał popalić. – Je-e-eżow!

Wysunęła się nawet z zakratowanego okienka, uważnie i z ciekawością otaksowała wszystkie szwy marszałkowskiego munduru małego osobnika… Po czym niespodziewanie, z łoskotem, zatrzasnęła mu przed nosem stalową klapkę, jak kratę w bramie warowni:

– Ty jesteś Jeżów? A ja, do kurwy nędzy, jestem Iwanowa!!!

Rozdział 6

I

Witam, witam – rozległo się z głębi pogrążonego w mroku gabinetu.

– Dzień dobry, towarzyszu Stalin.

– Jak się nazywacie?

– Makary…

– Będziecie moim specoperatorem?

– Tak jest, towarzyszu Stalin.

– A powiedzcie mi, Makary, z jakiego powodu drżą wam kolana?

– Towarzyszu Stalin, no więc… Widywałem was tylko na portretach i w kinie… Ale żeby tak żywego… No więc… Towarzyszu Stalin… Słowem… Widzę was po raz pierwszy w życiu…

Nie zrozumiał towarzysz Stalin, czy co?

– Też was widzę po raz pierwszy, a mnie jakoś kolana nie drżą.

II

Na obiad czarodziejowi zaserwowano…

Mówię „obiad” tylko dlatego, że nie znam innego określenia dla nieprzytomnego obżarstwa o wpół do piątej nad ranem. Możecie nie mówić „obiad”, wasza sprawa. Zresztą jeśli nie był to obiad, to tym bardziej nie było to śniadanie. Za wcześnie i zbyt obficie, jak na śniadanie. Po prostu zgódźmy się, że nie o nazwę tu chodzL Chodzi o to, że czarodziej dostał rzeczywiście nieprawdopodobną wyżerkę. Przede wszystkim – zupa fasolowa. Trzeba Niemcom oddać co należne: potrafią przyrządzać zupy z fasoli i grochu. Jeżeli tylko im się chce. Wtedy zabierają się za te zupy w takim samym żarliwym natchnieniu, jak Mozart i Beethoven, gdy komponowali swoje opery i symfonie. Tej nocy więzienny kucharz Hans doznał olśnienia. Podczas gdy czarodziej wygrzewał się w więziennej łaźni, Hans w ekstazie warzył zupę życia. Już nigdy więcej nie wzbił się na takie szczyty kulinarnej maestrii. Resztę życia Hans chodził i rozpamiętywał: to dopiero była noc! Natchnienie, moi mili, nie każdego nachodzi – i nie w każdą noc.

Krótko mówiąc, czarodziejowi zaserwowano zupę o niebo lepszą od tych, jakie dla Ławrentija Berii gotuje się w specpociągu na Dworcu Kurskim i pod eskortą dostarcza na Łubiankę. Zresztą nie będę się spierać: nie gościłem u Berii i, szczerze mówiąc, nie miałem okazji skosztować jego polewki. Dlatego nie wiem, czyj kucharz zwyciężyłby w konkurencji zup. Wiem natomiast, że brzuchaty Niemiec Hans mógłby z powodzeniem wystąpić w każdym międzynarodowym konkursie. Wstydu by nie przyniósł.

Hans uniósł pokrywkę kociołka i czarodziej doznał zawrotu głowy. Bo Hans nie ufa kelnerom, osobiście nalewa czarodziejowi srebrną chochelką. Zupę serwuje się u Niemców nie w talerzach, lecz w głębokich glinianych miskach, pokrytych fantastycznymi malowidłami kwiatów i surrealistycznymi kogutami o czerwono-zielono-granatowych ogonach. A do zupy wsypują, nędzarze, zrumienione na maśle sucharki. Nie powiem, że można tym zastąpić pieczywo, ale co mają robić, przy ich biedzie.

Dla pobudzenia apetytu Niemcy najczęściej aplikują małego sznapsa, potem w miarę potrzeby poprawiają na drugą nogę. Ale nasz czarodziej nie narzeka na brak apetytu. Gdyby ktoś położył przed nim pół metra wysuszonej na kamień niemieckiej wędzonej kiełbasy – w jednej chwili pożarłby ją aż do samego sznurka. Jednak niemiecki obyczaj każe tak czy owak zaostrzyć apetyt, stąd nieodłączny sznaps. Naczelnik więzienia najwyraźniej był wielbicielem sznapsa jabłkowego. Bo taki właśnie podano czarodziejowi. Mała zmrożona szklaneczka. Natomiast piwo do niemieckiego posiłku podaje się w trzylitrowym kuflu. Zimne, spływające pianą.

W ciepłym pomieszczeniu kufel natychmiast pokrył słę drobnymi kropelkami.

Gdyby to ode mnie zależało, wprowadziłbym trzylitrowy kufel do światowych standardów miar i wag. Nie zamierzam dowodzić, że ich wprowadzenie w skali globalnej rozwiązałoby od razu wszystkie problemy ludzkości, ale jestem przekonany, że połowę na pewno.

Czarodziej pociągnął pierwszy haust. Większość rozterek, trapiących jego rogatą duszę, z miejsca straciło swą ostrość i złagodniało. Trzeba pamiętać, że czarodzieje to też ludzie, problemów mają nie mniej od nas, jeśli nie więcej. Czarodzieje widzą szerzej niż my, więcej zauważają i lepiej rozumieją, dlatego życie czarodzieja jest pełniejsze, a namiętności jeszcze bardziej nieposkromione. Jeśli jest szczęśliwy, jego szczęście nie zna granic. Cierpi też mocniej od nas, boleśniej, dotkliwiej. Dlatego czarodzieje nie żyją długo. Czasami zstępują z niedostępnych wyżyn lub przepastnych otchłani, gdzie zamieszkują ich dusze. Przybywają na nasz grzeszny padół, by złagodzić cierpienie ducha, uspokoić zmysły. Wtedy czarodziej pociąga z trzylitrowego kufla, uśmierza ból egzystencjalny…

III

W niewielkiej sali projekcyjnej jest tylko jeden widz. Towarzysz Stalin.

Nowy osobisty kat-filmowłec Makary przerzuca puszki w kabinie operatora. Gaśnie światło. Początek filmu bez czołówki. Towarzysz Bucharin wśród komsomolców. Towarzysz Bucharin wśród czerwonoarmistów. Towarzysz Bucharin przyjacielem pionierów. Towarzysz Bucharin na wielkiej budowli komunizmu – Kanale Bałtycko-Białomorskłm. Za nim jacyś ludzie w szarych uniformach radośnie pomykają z taczkami. A wokoło portrety towarzysza Bucharina. Tysiące portretów. Książki towarzysza Bucharina. Kult jednostki towarzysza Bucharina. Aresztowanie obywatela Bucharina. Proces wroga ludu, zdrajcy, agenta międzynarodowego kapitalizmu i trzech obcych wywiadów, sprzedawczyka Bucharina. Egzekucja swołoczy Bucharina.

Towarzysz Stalin lubi oglądać każdy film po wiele razy. Ale dziś towarzysz Stalin jest nie w humorze.

– Wystarczy, towarzyszu Makary. Dajcie lepiej coś pogodnego.

IV

Spręża się nadworny kelner-komunista, do niedawna więzienny kalifaktor. Po natchnionej niemieckiej zupie – niemiecki sznycel…

Czy wy w ogóle wiecie, co to jest prawdziwy niemiecki sznycel? Podkreślam: prawdziwy. Nawet nie próbuję go tu opisywać. Wiem, że talentu by nie wystarczyło. Znaczy – literackiego talentu. Ale dajmy spokój z walorami sznycla. Ważniejsze jest coś innego: czy wygłodzony czarodziej zdawał sobie sprawę z tego, że nie powinien się nasycać?

3

Вы читаете

Жанры

Деловая литература

Детективы и Триллеры

Документальная литература

Дом и семья

Драматургия

Искусство, Дизайн

Литература для детей

Любовные романы

Наука, Образование

Поэзия

Приключения

Проза

Прочее

Религия, духовность, эзотерика

Справочная литература

Старинное

Фантастика

Фольклор

Юмор