Выбери любимый жанр
Оценить:

Wybór


Оглавление


47

Fryderykowi powiedział to samo.

V

Kryć się! Zatkać uszy! Kniaź powoli napręża sznurek przywiązany do pierścienia zawleczki. Zawleczka to kawałek stalowego drutu, złożony w pół i wstawiony w otwór. Końcówki drutu rozgięte są w przeciwne strony. Kniaź ścisnął je mocno, dlatego gdy teraz ciągnie za sznurek, zawleczka łatwo się wysuwa. Końce zawleczki, przeciskając się przez dziurkę, przylgnęły do siebię. Seńor zawył.

VI

Na stole zobaczył swój własny zestaw instrumentów. Solidny niemiecki wyrób.

Kto śmiał wleźć do jego gabinetu w piwnicy? Kto się odważył podnieść rękę na największą świętość: na jego prywatną własność?!

Nagle straszna myśl przeszyła mu umysł. Przecież jego, Koleńkę, ulubieńca całej postępowej ludzkości, też mogą chcieć torturować!

Dzika myśl, więc dziki okrzyk.

Ale po chwili roześmiał się z tych niedorzecznych myśli. Cóż za bzdury! Kto by się odważył go torturować? Jego?! Jeżowa?!! Nikołaja Iwanowicza?!!! Nikt go nawet palcem nie tknie…

Spróbował poruszyć prawą ręką…

Nic z tego. Ci co go przytroczyli do krzesła znają swój fach. Ręce skrępowano pasami tak, że ledwie rusza palcami. Nogi przypięto tak, że z trudem może poruszyć palcami stóp. Szyja zaciśnięta tak, że z trudem obraca gałkami ocznymi. W prawo. W lewo. Jeżeli mucha siądzie mu na twarzy, nie będzie w stanie nic zrobić. Pierwszy raz w życiu tak wyraźnie odczuł własną bezsilność.

Tortury psychiczne są dużo gorsze od fizycznych. Żeby się już nim zajęli, żeby go wzięli w obroty… Tymczasem zostawili go samego w piwnicy o niedwuznacznym przeznaczeniu. Nie ma pojęcia, jak długo czeka. Ach, żeby już przyszli wreszcie!

Lecz nie przychodzą. Od kiedy tu tkwi? Od godziny? Dwóch?

Zamknął oczy i zaczął przeraźliwie wrzeszczeć. Woła oprawców. Chce, żeby to się już stało.

VII

Pomyśleli o wszystkim, a nie uwzględnili takiego drobiazgu.

W rezerwacie pod Compiegne znaleźli opuszczoną posiadłość. Uważnie zbadali każdy kąt. Przeczesali okolicę. Wystawili posterunki. Doszli do wniosku, że wybuch granatu w głębokiej piwnicy nie będzie słyszany na zewnątrz. A jeśli nawet, to będzie słychać tylko głuchy huk z niewiadomego źródła. Sprawdzili stan piwnicznych stropów: wytrzymają. Zgromadzili odpowiedni zapas stalowego drutu do wiązania klienta i mocnego sznurka do wyrywania zawleczek z granatów. Z manekinem nie mieli większych trudności. W Paryżu manekinów jest więcej niż ludzi. Tempo produkcji przewyższa tempo prokreacji. Potem na paryskich wysypiskach leżą wycofane z użycia obnażone manekiny męskie i damskie, jedne na drugich. Koedukacyjne hałdy odpadów przemysłowych.

Z granatami to już nie ma żadnego problemu. Dopiero co zakończyła się hiszpańska wojna domowa. Broni jest pod dostatkiem. Dla wszystkich. Nie potrzebujecie amunicji do niemieckiego kaemu MG-34? A silnika od ruskiego myśliwca 1-16? Co począć z tym całym arsenałem? Wojna przyniosła komunistom kompletny blamaż. Podjęta przez towarzysza Stalina próba zapalenia w Hiszpanii lontu europejskiej rewolucji upadła wiosną 1939 roku. Wbrew głoszonemu przez komunistów hasłu No pasaran! – niby, że nie przejdą – właśnie przeszli. Każdy, kto choć trochę kojarzy fakty, nie ma wątpliwości, że jeszcze w tym samym 1939 roku towarzysz Stalin podejmie próbę podpalenia Europy z innego końca. Ale mało kto naprawdę kojarzy…

Teraz nie ma na to czasu. Teraz trzeba robić interesy. To co, reflektujecie na naboje? Nie, naboje mamy. Potrzebujemy granatów. Nie ma sprawy. Mamy pod dostatkiem. Do wyboru, do koloru. Stanęło na radzieckich RGD-33. Niezbyt urodziwy, ale funkcjonuje niezawodnie. I urywa jaja razem z głową.

A zatem, wzięto wszystko pod uwagę. Zapomniano tylko o zapasowych gaciach dla senora.

Kiedy sznurek się naprężył, kiedy pociągając za pierścień wyrwał zawleczkę, seńor dosłownie oszalał. Ryczy, wyje przebierając związanymi nogami, wyłamując unieruchomione ręce, wyrywając się ze sznurów jak, nie przymierzając, łabędź ku niebu. Przeraźliwy wrzask i potężny fetor. Za późno: zawleczka leży na ziemi, a grot iglicy, pchany siłą sprężyny, uderza w spłonkę zapalającą. Teraz opóźniacz. Do wybuchu cztery i pół sekundy. Może ciut dłużej, zależy od precyzji pracowników fabryki latarek, w której wytwarzane są granaty RGD-33. Senor miał szczęście: opóźnienie wyniosło trzydzieści sekund. Przez te pół minuty darł się tak, że uszkodził sobie nerwy słuchowe, a oczy nabiegły mu krwią, bo od krzyku popękały jakieś żyłki. Gęba purpurowa, jak zachód słońca nad oceanem.

Zza węgła wychodzi potężny brodacz, zarośnięty po same oczy:

– Co, senor, nawaliłeś w gacie? Zamknij japę, już nie wybuchnie. Usunęliśmy detonator. To był test na wytrzymałość. Masz, senor, zwieracz do dupy. Jakże cię teraz, obsranego, wieźć do Paryża? Tam jest, kurna, kultura. Tam obsranych senorów nie wpuszczają na salony.

VIII

Co mordę piłujesz?

Zza pleców Jeżowa wypływa kobieta o rubensowskich kształtach i wspaniałym garniturze złotych zębów. Zasiadła przy stole.

– Jeżow?

– Jeżow.

– Protokołujemy: Je-ż-ż-ż-ow-w. A ja, złamasie, jestem Iwanowa. Śledczy Iwanowa. Nie od was. Nie z NKWD. Od Saszy Chołowanowa. Znasz Saszę? To jest gość! – Śledczy Iwanowa zmrużyła powieki. Uśmiechnęła się. Najwyraźniej przypomniała sobie coś przyjemnego. – No, dobrze. Słuchaj, Kola, od dawna się tobą zajmuję. Oddelegowali mnie, żebym poprowadziła nieoficjalne dochodzenie. Nie zwracałeś na mnie uwagi. Ale teraz, kiedy popracujemy razem, to się zmieni.

Mocną dłonią Iwanowa przesunęła po rozłożonym na stole instrumentarium, po połyskujących piłkach i chromowanych kleszczach. Jej nozdrza lekko pulsowały, jak u pełnokrwistej klaczy przed decydującą gonitwą:

– O ty, kurwa twoja mać! To ja rozumiem! Czegoś takiego nie ma w całym Lefortowie ani w Suchanowie. Ale sprzęt! Europa! Czy ty, Kola, masz w ogóle pojęcie, jakim przedpotopowym gównem musimy pracować? Niemcy, psia mać – to ci dopiero kultura tortur! Do pięt im nie dorastamy.

IX

Nie każdej nocy Frau Bertina zabierała chłopców do siebie. Rudi Mazur wyliczył dokładnie: działo się to w przypadku 23% nocy.

Ciekawość, ta przeklęta ciekawość. Rudi postanowił, że musi się dowiedzieć, co ona robi przez pozostałe 77% nocy. O tym, że Frau Bertina mogłaby po prostu spać, w ogóle nie pomyślał. Za dużo już o niej wiedział.

X

Kto żyje w kłamstwie, ten nigdy nie będzie szczęśliwy. To wie każdy. Oszustwo i cwaniactwo zawsze wyjdą bokiem. A ten, kto okłamuje innych, sam jest tchórzem. Nie ma potrzeby go torturować. Wystarczy huknąć raz, a dobrze i sam się na wszystko zgodzi. Ale mimo wszystko ani panowie oficerowie, ani Nastia nie przewidzieli, że senor Juan Jerveza może się wystraszyć do tego stopnia. I tak smrodliwie. Rozkazali, by senor udał się nad rzeczkę i doprowadził do porządku.

Senior Jerveza pękł. Jest gotów podpisać każdy papier, oddać wszystko, co ma. Ale nie ma takiej potrzeby. Ma tylko oddać dług, opłacić honorarium za pracę z nim i odsetki z tytułu opóźnienia spłat kredytu…

I tu pojawia się problem.

Kwota jest do tego stopnia znacząca, że żaden bank nie zechce się z nią łatwo rozstać. Jeżeli senior wystawi czek na nazwisko mademoiselle Strzeleckiej, to dyrektor banku zawezwie policję i w obecności komisarza zacznie zadawać kłopotliwe pytania. Choćby takie: dlaczego tak zamożny człowiek, jak senior Jerveza, wypłaca tak ogromną kwotę jakiejś łachmaniarce? Jakież to przysługi mu wyświadczyła? Każdy bank może też zażądać potwierdzenia autentyczności czeku. I znów problem: senor ma buźkę koloru dojrzałej śliwki. Mógłby ktoś pomyśleć, że trzy dni z rzędu dostawał w pysk. A przecież nikt go nie bił. Tylko od wrzasku popękały mu naczynia krwionośne.

A może w takim razie założyć z nim wspólną firmę? Senor Juan Jerveza wyłoży kapitał, a następnie da swoim partnerom pisemną zgodę na swobodne dysponowanie jego udziałami? Doskonały pomysł. Jedyny szkopuł w tym, że sąd rejestrowy wymaga zgłoszenia nazwisk wszystkich założycieli spółki. Komu to potrzebne? Zresztą, zgodę na dysponowanie udziałami musiałby podpisać osobiście w obecności notariusza…

XI

Rudi spał przez cały dzień. Nikt go nie niepokoi. Każdy wie, że to pupilek Frau Bertiny. Tylko na niego nie podnosi nigdy głosu. Może nie chodzić na lekcje i robić to, na co ma ochotę. Niektórzy mówią, że nawet podpalenie tej budy uszłoby mu płazem.

Dlatego Rudi śpi sobie w dzień. Nauczył się zasypiać gdzie trzeba, kiedy trzeba i na ile trzeba. Umie obudzić się dokładnie o porze jaką sobie wyznaczył. Nie przewraca się z boku na bok. Kładzie się i natychmiast zapada w sen.

Wieczorem ubrał się ciepło, wziął płaszcz. Miał dziwną intuicję, że będzie musiał wyjść na miasto.

Po jedenastej zapukał do jej drzwi. Otworzyła po chwili. Rudi obejrzał uważnie nieistniejącą plamkę między oczami i jak zwykle oznajmił, że go tu nie ma.

Przestała zwracać na niego uwagę.

Szykowała się do wyjścia. Przypudrowała twarz na biało. Na usta nałożyła karminową szminkę. Wylała na siebie niemal całą buteleczkę perfum. Rudiego aż zakręciło w nosie. Na szczęście nie usłyszała kichnięcia, zajęta sobą. Frau Bertina podziwia swe odbicie w lustrze, nie może się napatrzeć. Trzeba przyznać, że jest co podziwiać. Założyła przedziwny strój. Na jego widok serce chłopca łomocze tak, że z pewnością słychać na schodach. Rozebrała się, założyła coś innego. Lubiła stroić się i przeglądać w lustrze. Ponownie zrzuciła wszystko i przebrała jeszcze inaczej. W każdym kolejnym stroju wyglądała lepiej niż w poprzednim.

3

Вы читаете

Жанры

Деловая литература

Детективы и Триллеры

Документальная литература

Дом и семья

Драматургия

Искусство, Дизайн

Литература для детей

Любовные романы

Наука, Образование

Поэзия

Приключения

Проза

Прочее

Религия, духовность, эзотерика

Справочная литература

Старинное

Фантастика

Фольклор

Юмор