Выбери любимый жанр
Оценить:

Wybór


Оглавление


46

– Jesteście aresztowani!

Dwóch osiłków chwyciło go za ręce, wykręcili je do tyłu, jak płetwy, szarpnęli w górę. Z niebieskich pagonów funkcjonariusza bezpieczeństwa państwowego, osobnik z bezczelną gębą zerwał wielkie marszałkowskie gwiazdy…

– Ruszaj się, skurwysynu!

XV

Porwanie to prosta sprawa. Zwłaszcza jeżeli klient lubi się wyrwać na dziewczynki. Jeżeli pociągają go zakazane okolice.

Drapnęli go wprost na Saint-Denis. Ulica jest dość szeroka, po obu stronach pełno uliczek i zaułków; od tych zaułków odchodzą długie ciemne korytarze i przejścia, obszczane przez koty i ludzi. Skrzypiące schody na piętra i do suteren, jakieś wiadra, kubły ze śmieciami, pochylone latarnie, ciemność, wilgotny smród, brudne ściany pokryte nieprzyzwoitymi napisami…

Facet z taką kasą mógłby sobie pozwolić na dziwki z placu Pigalle, a nawet z Madeleine. Lepsza jakość, mniejsze ryzyko. Ale drożej. A on się przyzwyczaił na Saint-Denis… Całe życie latał tutaj. Wzbogacił się, ale przyzwyczajeń nie zmienił.

XVI

W berlińskim więzieniu druga w kolejności jest dezynfekcja. Pierwszy jest łomot.

W Moskwie obowiązywała podobna procedura.

A Nikołaja Iwanowicza jeszcze nie bili.

Wprowadzili go do dużego, chyba piwnicznego pomieszczenia, z ciężkim ceglanym sklepieniem. Jak w klasztorze.

Na środku, w półmroku, stał przykręcony do podłogi drewniany fotel z pasami. Posadzono go w tym fotelu, głowę przyciśnięto do oparcia, szyję przytrzymano szerokim pasem. Potem nogi przypięto do nóżek krzesła, a ręce do szerokich podpórek, wypolerowanych przez poprzedników. I zaraz wszyscy opuścili pomieszczenie. Został sam.

W przestronnej sali jest prawie pusto: pośrodku fotel z przypiętym Jeżowem, a przed nim, na podwyższeniu – długi stół, zupełnie jak prezydialny. Albo sądowy. Chociaż nie, w trybunale są trzy krzesła i portret Lenina na ścianie, a tu jest tylko jedno krzesło. I nie ma towarzysza Lenina.

Nikołaj Iwanowicz Jeżow spiął się cały: łatwo im nie pójdzie. Pokaże hart ducha i wytrzymałość.

Ale nie ma tu nikogo i nie słychać kroków.

Cisza. Żadnych dźwięków.

Wtedy Nikołaj Jeżow dostrzegł na stole…

XVII

Juana Jervezę przywieziono zawiniętego w arkusz blachy dachowej. Jak dobrze zapakowany prezent.

Ma na sobie nowy, drogi garnitur, cały w kurzu i rdzy. Lakierowane trzewiki też strasznie zakurzone. A raczej jeden trzewik. Na lewej nodze. Ten z prawej nogi zgubili, wlokąc Juana do samochodu. Głupia sprawa. Zostawili dowód rzeczowy. Trzeba pamiętać na przyszłość: zanim zacznie się zawijać człowieka w blachę dachową, trzeba sprawdzić mu obuwie. Jeśli nosi zsuwające się pantofle – zdjąć.

W zębach trzyma kawałek swojej laski. Zatopił zęby w drewnie jak wierny pies, który aportuje panu kij rzucony do jeziora. Końce laski przewiązano kablem telefonicznym, kabel przeciągnięto wokół głowy i ściśnięto na potylicy. Żeby przypadkiem laska nie wypadła mu z paszczy. Żeby nie zgubił.

Z widocznych siniaków na razie ma tylko jeden, pod lewym okiem. Ale za to okazały.

Cisnęli go na kamienną podłogę, zazgrzytali blachą, odwijając pakunek.

XVIII

Rudi próbuje załapać się na nocne bicie linijką, a tymczasem ona wrzeszczy na niego. To mu się nie spodobało. Spojrzał jej w oczy, a raczej między oczy, w nadziei, że nad rozedrganymi nozdrzami dostrzeże plamkę atramentu. Ale plamki nie było. I wtedy…

XIX

Po Moskwie znów krążą plotki. Plotki o spisku w łonie NKWD. Spiskowcy spotkali się nad jeziorem Bajkał. Było ich siedmiu. Zamierzali zamordować towarzysza Stalina. A towarzysz Stalin nie w ciemię bity, podesłał im swojego kumpla, sztukmistrza Mazura. Mazur udawał niewidzialnego, siedział razem ze spiskowcami, popijał gorzałę. Nie mogli się nadziwić, że tak prędko opróżnili flaszkę… A Mazur za kołnierz nie wylewał, słuchał i wyciągał wnioski. A kiedy główny spiskowiec nadmienił, że byłoby nieźle zlikwidować towarzysza Stalina, to Mazur tylko spojrzał na niego i zaraz łeb mu pękł.

Wtedy popatrzył na pozostałych i też im głowy porozsadzało. Czym zabijał? Jak to czym. Wzrokiem!

XX

Tak wypadło, że w całej piwnicy jest tylko jeden przedmiot, na którym da się usiąść. Pusta beczka.

Nastia, jako jedyna przedstawicielka płci pięknej, zajęła to miejsce. Pozostali stoją. Nie licząc tego, który leży u jej stóp.

Poza tym okazało się, że w całym towarzystwie tylko Nastia włada swobodnie hiszpańskim. Prócz, oczywiście, leżącego. To sprawiło, że wysunęła się na pierwszy plan. Ona mówi. Cicho i wyraźnie. Chcąc słyszeć jej słowa, wszyscy umilkli. Nie wszyscy rozumieją, co mówi, ale sens jest jasny dla każdego:

– Senor, kładę karty na stół: nie wyjdziesz stąd żywy, wyniosą cię. Świata już nie zobaczysz: wyniosą cię nocą w żelaznym rulonie. Dobrze wiesz, za co. Jesteś dłużnikiem banku Balericas. Nie płacisz długów i nie masz takiego zamiaru. To niedobrze. Zostaniesz za to ukarany. Śmiercią. Jednak jestem gotowa ci pomóc, jeżeli ty pomożesz mnie. Muszę odzyskać pieniądze, które jesteś dłużny. Teraz marnuję czas na pracę nad tobą i za to musisz mi też zapłacić. Porwanie, przewożenie, ukrywanie – to wszystko kosztuje pieniądze. Zwrócisz mi poniesione wydatki. Porywając cię, ja i moi towarzysze ryzykujemy głowami. Dosłownie. Bo przecież Francja to kraj barbarzyńców. Tu za takie rzeczy ścina się głowy. Dlatego musisz też zapłacić za nasze ryzyko. Nie wiem, jak panowie oficerowie, ale ja wysoko cenię własną głowę. Nie łudź się, wiem o tobie więcej niż ci się zdaje. Wiem, ile masz pieniędzy i gdzie je ulokowałeś. Muszę je otrzymać w taki sposób, żeby ani bank, ani policja, ani twoi kolesie nie przeszkodzili w ich odebraniu. Myśl, jak to zrobić. Kombinuj. Jeżeli wymyślisz, to obiecuję ci lekką śmierć. A ja dotrzymuję słowa. A jeżeli coś mi się przytrafi, czeka cię śmierć naprawdę okropna. Nie wierzysz mi? Mam ci zademonstrować swoje umiejętności?

Rozdział 20

I

Manekin z utłuczonym nosem jest przywiązany do krzesła. W spodniach ma granat RGD-33. Sznurek przymocowany do pierścienia zawleczki.

Pierwsza próba kończy się fiaskiem. No pasaran! – jak powiadają Hiszpanie. W przekładzie na nasze – ni chuja. Pociągając za sznurek zza węgła nie udało się wyszarpnąć zawleczki. Manekin przewrócił się razem z krzesłem.

– Panowie oficerowie, obłóżmy krzesło kamieniami! Teraz dużo lepiej! Wszyscy kryć się. Zatkać uszy.

A senora Jervezę trzeba połaskotać nożykiem: niech uczestniczy w próbie, niech ciągnie za sznurek!

II

Rudi Mazur miał nadzieję, że ujrzy atramentową plamkę między jej czarnymi oczami. Kiedy na niego wrzeszczała, stał z pokornie opuszczoną głową. Na moment umilkła, żeby zaczerpnąć tchu. Wtedy spojrzał na nią, otworzył szeroko oczy i uważnie obserwując nieistniejącego kleksa na nasadzie nosa poprosił:

– Nie drzyj się.

III

Ale huknęło! Z sufitu posypał się wielowiekowy tynk. Dobrze, że w szesnastym stuleciu piwnice francuskich posiadłości murowano naprawdę solidnie.

Rozwiał się kurz, wyjrzeli zza narożnika… Bingo! Krzesło znikło, manekin też. Na podłodze walają się jakieś szczątki, szmaty fruwają w powietrzu, jak moskiewskie śnieżynki.

Następne krzesło od razu obłożyli kamieniami, żeby poprawić stabilność. Teraz kolej na szanownego senora Juana Jerveza. Siadaj zamiast manekina. Unieruchomimy cię drutami. W spodniach granat. RGD-33. Liczysz na to, że ci tylko urwie jaja? Panowie oficerowie gwardii myślą inaczej. Na jajach się nie skończy. Rozniesie cię po kątach, jak ten manekin i żadna policja świata nie zidentyfikuje twoich szczątków. Wygodnie siedzisz? To dobrze. Niełatwo sznurkami przytroczyć granat do twojego brzuszyska. Lepiej bandażem.

A przecież mówiliśmy po dobroci: oddaj pieniądze. Ostrzegaliśmy. Ale ty po dobroci nie rozumiesz. Szkoda. Teraz oddajesz życie za ten śmierdzący szmal. I nic z ciebie nie zostanie – oprócz gówna rozchlapanego po murze.

Dobra… Zaciskamy szczypcami metalowe wąsiki, żeby zawleczka swobodnie się wysuwała, wyzwalając iglicę zapalnika… Sznurek przywiązany do pierścienia. Wszyscy za róg. Czy senor Juan Jerveza zrozumiał, co gada do siebie kniaź-łachudra? Zrozumiał. I nie słyszy, bo go ogłuszyła eksplozja: wszyscy zatykali uszy rękami, a on ciągnął za sznurek. Ale mimo to rozumie. Sprawa jest prosta. Nie oddałeś długu? No to wkładaj RGD-33 w spodnie. Żeby twoje gacie też fruwały pod sufitem, jak ptasie pierze…

Ostatnie życzenie. Na co senor Jerveza ma ochotę? Na kielicha? Proszę bardzo. Walnij sobie. Co ci tak gębę wykręciło? Nie gustujesz w rosyjskiej wódce? Trudno, chuj z tobą, innej nie mamy.

A teraz – adios, senor.

IV

Frau Bertina już nigdy więcej nie podniosła na niego głosu. I już nie wzywała do swojego gabinetu.

Nie chciał być bity linijką po palcach. Chciał się tylko dowiedzieć co następuje później, po biciu.

W końcu uciekł się do podstępu. Któregoś dnia zaczaił się w swoim pokoju. Kiedy zapadł zmrok, skrzypnęły sąsiednie drzwi. Wyjrzał. Frau Bertina prowadziła za ucho pochlipującego dryblasa. To Fryderyk.

Rudi ruszył za nimi. Odwróciła się niespodziewanie. Zderzyli się wzrokiem. Rudi przyjrzał się uważnie wyimaginowanej atramentowej plamce na jej czole i cicho szepnął:

– Mnie tu nie ma.

3

Вы читаете

Жанры

Деловая литература

Детективы и Триллеры

Документальная литература

Дом и семья

Драматургия

Искусство, Дизайн

Литература для детей

Любовные романы

Наука, Образование

Поэзия

Приключения

Проза

Прочее

Религия, духовность, эзотерика

Справочная литература

Старинное

Фантастика

Фольклор

Юмор