Выбери любимый жанр
Оценить:

Wybór


Оглавление


43

Nastia krąży po mieście. Rozpoznają ją. Pokazują wzrokiem:

– Która to?

– Mówię przecie, że ta w spodniach.

Kobiety na jej widok żegnają się znakiem krzyża.

IV

Skok na bank trzeba zacząć od wybrania celu. A następnie skrupulatnego zbadania. Jest też wskazane umieszczenie w obiekcie siatki agenturalnej, w której agenci nie wiedzą o sobie nawzajem. Wtedy można porównywać ich doniesienia.

Chcąc jednak dokonać kompetentnego wyboru celu i prawidłowego rozmieszczenia siatki agenturalnej, trzeba być na co dzień blisko bankowości. Ale jak to zrobić? Kto zechce przyjąć cudzoziemkę Nastię, w dodatku bez paszportu, do pracy w banku?

Idąc głównymi ulicami Palmy człowiek raz po raz natyka się na bank komercyjny. Nie mając nic lepszego do roboty, Nastia włóczy się ulicami: ten się nie nadaje, ten też nie. A raczej: do tego mnie nie przyjmą, do tego też nie. Ten też się nie nadaje.

Jest! Oto on! Wybór został dokonany. Balericas TS. Ogromny budynek, masywne mury, marmurowe schody, kolumny z granitu, żeliwne lwy pilnujące wejścia, jak sfinksy w Gizie. Okna wysokie na pięć, sześć metrów. Każdego okna strzeże ozdobna krata z prętów grubości przedramienia. Nazwa banku – wykute w granicie litery – zdobi wejście główne. Pełna elegancja… i straszliwie brudne szyby w oknach. Nie myte przynajmniej od roku. I to jest właśnie główna zaleta tego banku.

Jakie wnioski płyną z tej pobieżnej obserwacji? Po pierwsze, bank jest dość stary, to nie żaden „szybki interes”. Kiedyś świetnie prosperował. Gmach wybudowano specjalnie z myślą o banku. W trakcie budowy wykuto granitową nazwę instytucji. Teraz interesy podupadły, bank stoi posępnie, jak martwy ul, nie snują się pszczółki-robotnice, nie znoszą miodu, a zapuszczone okna świadczą najlepiej o stanie interesów. Pewnie, że w tym banku prucie sejfów miałoby wyłącznie cel szkoleniowy. Żeby nie wyjść z wprawy. Ale Nastia nie potrzebuje zaglądać do tutejszych sejfów. Szuka tylko sposobu przeniknięcia do świata bankowości. Musi się wkręcić w ten światek. Tam, gdzie okna lśnią na medal, na pewno nie ma czego szukać.

Nastia oszacowała stan własnych finansów. Uznała, że starczy. Skręciła za róg, do najbliższego dużego sklepu. To ten gigant, w którym Gryf odbył swoje spotkanie błyskawiczne. W takim sklepie można znaleźć wszystko. Kupiła wiadro, szmatę, płatki mydlane. Pożyczyła drabinę od ciecia, napełniła wiadro wodą, wlazła na drabinę i szoruje. A za oknem trwa posiedzenie rady nadzorczej.

Tych, którzy nigdy nie byli na Balearach, informuję: to wyspy skaliste i gliniaste, a hiszpańskie słońce nie raz oskarżano o skłonności sadystyczne. Spala wszystko do imentu. Przy najlżejszym podmuchu wiatru gliniany pył pokrywa okna i mury burą warstwą brudu. Dlatego okna wymagają regularnego szorowania. Ściany też przydałoby się czasem wymyć i pomalować.

Nastia namoczyła szmatę w wiadrze z mydlinami. Ciekną z niej strumyki, jak z czarodzieja w berlińskiej więźniarce. Przeciągnęła szmatką po brudzie i niczym badacz-archeolog zdjęła z szyby pierwszą warstwę geologiczną. Promień słońca wtargnął do królestwa ciemności i padł na dyrektorski stół, aż podskoczyli uczestnicy narady. Światło słoneczne oślepiło ich jak wybuch granatu RGD-33. Razem ze strażnikami wybiegli na ulicę:

– Hej, złaź stamtąd! Coś ty za jedna? Zaprowadzili Nastię do gabinetu. Na przesłuchanie.

– Kto cię nasłał?

– Kto miałby mnie do was nasyłać? Jak nastąpi ostateczny krach, wtedy zlecą się sępy… A tymczasem komu jesteście potrzebni?

– Przysłano cię na przeszpiegi, żeby przygotować skok na nasz bank!

– A co tu jest do zagrabienia, prócz waszych kancelaryjnych biurek?

– Więc co zamierzasz?

– Dokonać cudu.

Zaczęli szeptać za jej plecami:

– To ona?

– Na sto procent.

– Jak się nazywasz?

– Nastia.

– Po naszemu Anastasia.

– Proszę posłuchać, Anastasia. Jesteśmy przyzwoitymi ludźmi. Doceniamy twój wspaniałomyślny zamiar, ale jeśli umyjesz okna, to i tak nie mamy ci z czego zapłacić. Przechodzimy poważny kryzys.

– Rozumiem. Tylko po co obwieszczać o tym kryzysie całemu światu? Skoro macie kryzys, to tu wszystko powinno lśnić na medal, a każdy członek zarządu powinien co rano wtykać sobie świeży kwiatek do butonierki i uśmiechać się radośnie. Trzeba znać reguły kamuflażu, moi panowie!

Dyrektorzy spojrzeli po sobie: zabawna ta mała, co pcha się do mycia okien.

– Dobra, Anastasia, umyj okna, zrzucimy się i zapłacimy ci pesetę.

– Nie, senores, ja nie jestem sprzątaczką. Chcę dokonać cudu, a za cuda nie biorę pieniędzy.

V

Gryf wychodzi z gabinetu Stalina. Mija dowódcę specgrupy Szyrmanowa. Bezczelne spojrzenie. Aresztuje?

Zresztą Szyrmanow zawsze się bezczelnie patrzy. Dobrze z nim pracować, dopóki ma się go pod sobą, ale jeśli trafisz w jego łapska, to nie wiadomo, co ścierwo z tobą zrobi.

Gryf się nie łudzi, że towarzysz Stalin wybaczy mu ucieczkę Feniksa.

A swoją drogą Szyrmanowa warto rozstrzelać, żeby w razie aresztowania trafić w ręce nieznajomego kata, a nie w łapy ulubionego ucznia.

VI

Jakiego cudu chcesz dokonać, Anastasia?

– Wyciągnąć wasz bank z bagna.

VII

Gryf wbił wzrok w klasztorny sufit. Dlaczego Stalin nie rozkazał aresztować go przy wyjściu? Po prostu dlatego, że niepewność jest najgorszą torturą. Wyczekiwanie na nieszczęście jest sto razy gorsze niż samo nieszczęście. Towarzysz Stalin zna się na tym doskonale i dlatego pozwala, żeby każdy sam się katował. Co zrobić? Jak się wywinąć? Akazis w takiej sytuacji wyskoczył przez okno. A Jeżów wystosował do Stalina list z cenną sugestią… Jeżów popełnił błąd: podsunął pomysł, który może zrealizować ktoś inny. I tak właśnie się stało: pomysł broni SA rozwijają inni i są za to nagradzani stalinowską wdzięcznością, a pomysłodawca Jeżów już nikomu nie jest potrzebny. Ratując się trzeba podsunąć Stalinowi taki pomysł, który może wykonać wyłącznie pomysłodawca… Trzeba coś wymyślić.

VIII

Dyrektorzy zorganizowali zrzutkę, każdy dał tyle, ile mógł, ostatnie miedziaki wygrzebywali z kieszeni. Skrzyknięto bezrobotnych, ci wypucowali okna na błysk, zmyli brud z murów, wyszorowali do białości marmurowe schody, wypolerowali wszystkie brązy. Dyrektorzy nie pozwolili Nasti myć okien na zewnątrz: chodź tutaj, do środka, dokonuj cudów.

A czegóż tu dokonywać? Wszystko jest bardzo proste. Na zewnątrz niech zasuwają bezrobotni. Dyrektorom ze względów prestiżowych nie wypada szorować okien własnego banku. Ale w środku nic nie stoi na przeszkodzie.

A więc, panowie dyrektorzy, ściągamy fraki, odpinamy białe mankiety i bierzemy się za porządki. Podłoga musi błyszczeć, brązy powinny świecić w ciemności. I nie ma się czego wstydzić: jeśli się oczekuje cudu, warto przygiąć trochę karku. Ciężka robota nikomu ujmy nie przynosi. Gdybyście tylko wiedzieli, kim naprawdę jest senorita Anastasia! A nie wstydzi się prac porządkowych.

A po Palmie krąży kolejna plotka: senoritę zwabił bank Balericas TS. Odpalił jej tysiąc peset. Dokonała pierwszego cudu: kupiła wiadro, szmatę i w dziesięć minut doprowadziła do porządku trzydzieści ogromnych okien i całą fasadę siedziby… Ściągają ludzie pod bank, oczom własnym nie wierzą: dziś rano jeszcze nie dawało się przejść, smród uryny odpędzał stąd nawet bezdomne psy. A teraz!…

– I to wszystko zrobiła w pięć minut?

– W trzy.

IX

Brakuje ludzi w wywiadzie. Wciąż brakuje. Dlatego dowódca specgrupy Szyrmanow musi przyklejać sobie wąsy. Po spotkaniu odlepia wąsy i melduje Chołowanowowi:

– Kapitan Kabaława, komendant specpociągu towarzysza Berii donosi, że towarzysz Beria nie rozumie, co się wydarzyło nad jeziorem Seliger. Podobnie Zawieniagin i Seriebriański. Wszyscy są przekonani, że to sprawka Mazura, który zabija wzrokiem.

– Dobra, to na dziś wszystko.

Rankiem Gryf odbył spotkanie ze swoim nowym agentem Seriebriańskim. Meldował dokładnie to samo, co do joty. Dobrze, jeżeli informacje z różnych źródeł się pokrywają.

X

Dyrektrzy skończyli robotę dobrze po północy. Chyba nigdy tak się nie uchetali. W Moskwie taka akcja ma nawet nazwę: niedziela czynu partyjnego. Zdarzało się, że nawet towarzysz Lenin osobiście dźwigał polano po Kremlu. Co z tego, że nadmuchane.

No i co, lwy finansjery? Zmęczeni? To z braku wprawy. Ale na sercu radośniej. Lubi człowiek po robocie usiąść sobie, choćby na podłodze, wywalić jęzor jak zgoniony pies i popodziwiać własne dzieło.

A jest co podziwiać.

Koło północy zaniepokojone małżonki dyrektorów spotkały się w westybulu banku. Nigdy nie widziały u swoich mężów takiego zamiłowania do pracy. Wewnątrz cały bank wypucowany na sto dwa: wszystko lśni i błyszczy. Ktoś przywiózł beczułkę hiszpańskiego piwa San Miguel – znaczy się święty Michał. Nikt nie ma ochoty wracać do domu. Wypili jak kumple, żal tylko, że nie ma nic na ząb.

– Senortta Anastasia, gdzie pani mieszka?

– Nigdzie.

– Jak to nigdzie?

– Gdzie popadnie: na plaży, na kamyczkach. Dyrektorzy naradzili się przed wyjściem. Uznali, że z Balericas i tak nie ma czego ukraść, a poza tym senorita nie wygląda na taką, co by miała chrapkę na kancelaryjne biurko.

– Senorita Anastasia, dyrektor generalny ma na zapleczu, za swoim gabinetem, mały pokoik. Stoi tam skórzana kanapa. Jeżeli nie boi się pani zostać tu sama na noc…

3

Вы читаете

Жанры

Деловая литература

Детективы и Триллеры

Документальная литература

Дом и семья

Драматургия

Искусство, Дизайн

Литература для детей

Любовные романы

Наука, Образование

Поэзия

Приключения

Проза

Прочее

Религия, духовность, эзотерика

Справочная литература

Старинное

Фантастика

Фольклор

Юмор