Выбери любимый жанр
Оценить:

Wybór


Оглавление


23

Każde przesłuchanie, od najprostszych do bardziej skomplikowanych, od prymitywnych technik do bardziej wyrafinowanych, aż po niebosiężne szczyty profesjonalizmu, dostarcza kursantkom nowych spostrzeżeń, poszerza ich wiedzę. Szkoda, że czasu jest tak mało. Rewolucja Światowa już niedaleko. A zatem, dziewczyny, przecierajcie wrogów sznurami, rzemieniami, linami – i myślcie, myślcie i jeszcze raz myślcie. O tym, jak napisać na zadany temat. Żeby wszystko było proste i jasne. Myślcie też o kolejnych opracowaniach. Postarajcie się zrozumieć logikę egzaminatora i spróbujcie przewidzieć temat następnego wypracowania…

VI

Narada. Ogromny gabinet. Wysokie, wąskie prześwity okien w murach trzymetrowej grubości. Na oknach białe jedwabne firany, spływają falującą mgiełką. Na ścianach dębowe panele boazerii. Długi stół przykryty zielonym suknem. Czerwone dywany ze wzorkiem. Po dywanach przechadza się Stalin. A ludowi komisarze siedzą przy stole. Obradują. Przemawiają. Dyskutują o uwarunkowaniach wiodących do zdecydowanego wzrostu produkcji amunicji. To łamigłówka nie tylko dla komisarza do spraw amunicji. Ludowy komisarz przemysłu metalurgicznego metali kolorowych też ma coś do powiedzenia. I ludowy komisarz przemysłu drzewnego. Jeżeli zbrójeniówka wyprodukuje w tym roku milion ton pocisków więcej niż w roku ubiegłym, to ile trzeba dodatkowo dostarczyć drewnianych skrzynek? Ludowy komisarz transportu też ma się nad czym zastanowić: jak dostarczyć surowce do fabryk i wywieźć gotową produkcję? I gdzie składować gotową amunicję?

Myślcie, towarzysze. Kombinujcie. Nie na darmo naród wysunął was na odpowiedzialne stanowiska.

Stalin krąży wokół stołu. Za plecami mówców. Safianowe buty i wełniane azjatyckie dywany skutecznie tłumią kroki. Ludowy komisarz zabiera glos, wysuwa niegłupi projekt, ale nie śmie spojrzeć za siebie. I trudno zgadnąć, czy Stalin oddalił się miękkim kocim krokiem w przeciwległy kąt pokoju, czy przystanął tuż za plecami. Bo Stalin milczy. Nikomu nie przerywa, nikogo nie poprawia, z niczym nie dyskutuje. A to może oznaczać wszystko…

Co pięć minut dzwoni telefon. Stalin podnosi słuchawkę, słucha, kiwa głową i bez słowa odkłada na widełki.

Temat dzisiejszych obrad niespecjalnie go obchodzi. Wezwał komisarzy ludowych na naradę tylko po to, żeby byli świadkami, jak punktualnie o godzinie osiemnastej triumfalnie obwieści: „Zaprosiłem Mazura, a on się nie zjawił. Po prostu nie wpuszczono go na Kreml!”.

Stalin zerka na staroświecki zegar. Ozdobne wskazówki nieuchronnie zbliżają się do momentu, kiedy mniejsza wskaże równo szóstkę, a duża dwunastkę. Wtedy obie wskazówki na chwilę utworzą linię prostą, dzielącą cyferblat na połowy. Dzwonki telefoniczne, to meldunki od Chołowanowa: tajni agenci nie stwierdzają obecności Mazura w okolicy Kremla, Mazur nie podszedł do zewnętrznych posterunków wartowniczych, nie zbliżył się do żadnej z bram: przez Spasską bramę nikogo nie wpuszczono, natomiast bramy Borowicka, Troicka i Nikołajewska zostały zamknięte. Przez ostatnie siedem godzin na Kreml nie wpuszczono ani jednego człowieka i ani jednego pojazdu.

VII

Mazur wszedł do gabinetu Stalina bez pukania. Za nim wkroczyli trzej milicjanci – w kompletnym obłędzie, z czerwonymi od wysiłku gębami. Mazur nakazał, żeby postawili walizki koło fotela Stalina. Postawili. Wówczas polecił im odmaszerować, jednak po chwili zorientował się, że przecież nie będą mogli sami opuścić Kremla. Dlatego kazał im usiąść w poczekalni. Po przyjacielsku poprosił towarzysza Poskriebyszewa, sekretarza Stalina, żeby zatroszczono się o nich. Zasłużyli. Poskriebyszew kiwnął głową i wydał odpowiednie dyspozycje…

Wskazówki zegara utworzyły linię prostą, francuski mechanizm zagrał melodyjkę, młoteczek z brązu uderzył w lśniący gong: bummm.

– Nie przyszedł! – oznajmił Stalin.

– Kto nie przyszedł? – nie zrozumiał Mazur.

VIII

I następne wypracowanie. Temat nie wydaje się szczególnie trudny: „Jak podporządkować sobie sto milionów wolnych obywateli”. Szkopuł w tym, że na opracowanie tematu mają tylko dwa tygodnie. A przyszłe autorki przyszłych opracowań bynajmniej nie siedzą w ciszy gabinetów. Każdą z nich obwieszono spadochronami i, zaraz po ujawnieniu tematu wypracowania, zrzucono zza ciężkich chmur w dzikie zaśnieżone góry. W Pamir. Bez mapy, bez kompasu, bez specjalnego ekwipunku, bez żelaznych racji żywnościowych, bez pieniędzy. Trzeba łagodnie wylądować, zakopać spadochron w śniegu, wyobrazić sobie Moskwę jako wrogą stolicę i przedrzeć się do niej. Trzeba znaleźć drogę do domu, zmieścić się w czasie, nie dać się złapać na trasie, a potem, ogrzawszy się nieco, po wysuszeniu ubrania i zaspokojeniu pierwszego głodu, trzeba wyłożyć swoje przemyślenia na zadany temat. Wyłożyć jasno, prosto, precyzyjnie i twórczo. A oba zeszyty – ten z opracowaniem oraz brudnopis – oddać w terminie.

IX

Stalin bardzo chciał, żeby Mazur przyszedł. Chciał żeby przedarł się przez kordony i blokady. Stalin cenił ludzi silnych, utalentowanych, ludzi obdarzonych nadzwyczajnymi zdolnościami. Lecz równocześnie Stalin nie chciał, żeby Mazur przyszedł. Nie chciał, żeby najpotężniejszy system ochrony i zabezpieczenia, jaki kiedykolwiek stworzono, został przez kogoś złamany. Stalin czuł sympatię do tego niezwykłego człowieka, a równocześnie nie chciał spotkać kogoś, kto był mocniejszy od niego samego.

Mazur wkroczył do gabinetu Stalina cztery minuty przed czasem. Punktualnie o szóstej odpowiedział na triumfalną kwestię Stalina. Dopiero wtedy go dostrzegli. Zgroza wcisnęła komisarzy ludowych głęboko w fotele. Opuścili wzrok, próbując odgrodzić się od świata.

A Stalin uśmiechnął się i figlarne iskierki pojawiły się w jego źrenicach. Znak najwyższego zachwytu. Z gatunku tych, jakie rosyjski człowiek umie wyrazić jedynie krótkim, soczystym przekleństwem. Stalin nie urodził się Rosjaninem, ale podbijając Rosjan i niepodzielnie nad nimi panując wiele od nich zaczerpnął, choćby sposób wyrażania zachwytu. On jeden wiedział wszystko o systemie własnej ochrony, dlatego tylko on potrafił właściwie docenić rangę wyczynu Rudolfa Mazura. Kiedyś ludzie polecą w kosmos, kiedyś dotrą do Księżyca, Wenus i Marsa, kiedyś sięgną Saturna i Neptuna. Ale cóż będzie znaczył pierwszy lot człowieka w przestrzeń kosmiczną w porównaniu z tym, czego właśnie dokonał czarodziej? W porównaniu z tym wyczynem blaknie cała dotychczasowa i cała nadchodząca historia ludzkości. Wynieść milion dolarów z banku – to banalnie proste. W dawnych czasach towarzysz Stalin sam rozpruwał banki. Wspólnie z innymi towarzyszami. Wprawiając Europę w stan osłupienia. W końcu bank to tylko bank. Ale jak prześlizgnąć się przez niezliczone łańcuchy tajnej stalinowskiej ochrony i wiecznotrwałe mury?! To po prostu niemożliwe.

A przed Stalinem stał człowiek, który dokonał niemożliwego. Dlatego Stalin zbliżył się doń, objął go, następnie odszedł, wytrzepał popiół z fajki (obok popielniczki, gdyż nie spuszczał wzroku z Mazura), wreszcie trzepną dłonią w biurko, nie wytrzymał – i huknął słowami, które wydały mu się najbardziej odpowiednie do właściwej oceny dokonania:

– O ty, kurwa twoja mać!

X

Grupa hiszpańska wyrusza na trasę szkoły przeżycia. Każda kursantka ma własny punkt startu i własną metę. Nowicjuszka zaczyna z Jachromy, finiszuje w Naro-Fomińsku. Po drodze jeden punkt kontrolny: Moskwa, Plac Czerwony, pomnik Minina i Pożarskiego. Pod cokołem ma złożyć bukiet kwiatów.

Wolno korzystać z dowolnego środka transportu: lecieć samolotem, galopować konno, pedałować na rowerze albo zasuwać okrakiem na miotle. Wedle gustu. Tak jak zawsze, wyruszają na trasę bez pieniędzy, bez broni, bez dokumentów. Zaś aby lekcja zyskała nieco pikanterii, moskiewską milicję i jednostki NKWD powiadomiono o ucieczce z pobliskiego obozu pracy wyjątkowo niebezpiecznych kryminalistek-sadystek, które chlastają ludzi brzytwami. Komu trzeba przekazano rysopisy poszukiwanych. Oczywiście, gdyby dziewuszka wpadła w łapy milicji, to nie zabiją jej na miejscu, a tylko zgwałcą, pobiją, zmasakrują, po czym wyślą triumfalny raport:…podczas rutynowego patrolu milicjant z dziewiątego komisariatu miasta stołecznego Moskwy…

Jasne, że wpadka eliminuje z grupy hiszpańskiej, a potem – jedna wielka niewiadoma. Dlatego trzeba prześlizgnąć się przez Moskwę jak cień, jak zjawa i nie wpaść nikomu w oko.

Dzisiejsza lekcja przetrwania, podobnie jak poprzednie, ma dodatkowe utrudnienie. Nie wystarczy skoncentrować się na kierunku marszu, własnym bezpieczeństwie i odpowiedniej prędkości. Dodatkową komplikacją jest otrzymane na starcie zadanie: „Dlaczego należy likwidować carów, królów i imperatorów?”. Po przejściu całej trasy zamiast walnąć się na trawce i wyrównać bilans płynów w organizmie, trzeba będzie usiąść i pisać. Na mecie dłonie ci drżą, myśli plączą, a oczy same się zamykają – ale masz tylko trzydzieści minut na opracowanie. Postępuj jak chcesz: możesz rozmyślać w drodze, możesz maszerować bezmyślnie i dopiero na mecie, w trzydzieści minut wszystko przeanalizować i opisać.

XI

Po co zjawiłeś się w moim kraju? – spytał półgłosem Stalin, gdy tylko zamknęły się drzwi za ostatnim uczestnikiem narady.

– Wzywałeś mnie.

– Polowałem na ciebie, wysyłałem ludzi…

– Wszyscy na mnie polują: Hitler, Chamberlain, Roosevelt. Ty też. W Berlinie spotkałem dwóch Amerykanów, ale zaraz zrozumiałem, że pracują dla ciebie. Po prostu zobaczyłem za nimi twoją fajkę. I wąsy. Przegoniłem ich. Ale jeszcze wcześniej… wzywałeś mnie. Słyszałem twój głos.

3

Вы читаете

Жанры

Деловая литература

Детективы и Триллеры

Документальная литература

Дом и семья

Драматургия

Искусство, Дизайн

Литература для детей

Любовные романы

Наука, Образование

Поэзия

Приключения

Проза

Прочее

Религия, духовность, эзотерика

Справочная литература

Старинное

Фантастика

Фольклор

Юмор