Выбери любимый жанр
Оценить:

Wybór


Оглавление


36

Trzeba przyznać, że ta druga możliwość z każdym dniem staje się coraz mniej prawdopodobna. Czarodziej wyczuwa w swej uczennicy upór, jakiego się nie spodziewał. Narzuciła sobie rygorystyczny rozkład dnia: pięć godzin pracy, dwie godziny na sen i potrzeby osobiste, pół godziny spaceru po pokładzie szalupowym i pół godziny gorącego prysznicu. Potem zjawia się rumiana jak dojrzałe jabłuszko, gotowa powtórzyć cały cykl roboczy. Jedna doba to trzy takie cykle, łącznie piętnaście godzin pracy, sześć godzin snu, półtorej godziny na powietrzu, półtorej godziny pod prysznicem. I znów do roboty.

– Dziś zaczniemy od omówienia twojego wypracowania o tym, jak zniewolić sto milionów wolnych obywateli.

XI

Kapitan drewnowca Sasza Jurin jest sam w kajucie. Chodzi z kąta w kąt. Gada do siebie.

XII

Wiesz, Feniks, muszę przyznać, że nie wszystko w twoim wypracowaniu jest dla mnie jasne.

– A cóż w tym niejasnego? Jest defilada na Placu Czerwonym. W każdym szeregu po dwudziestu ludzi. W każdym sektorze dziesięć szeregów, dwustu ludzi. Tych sektorów jest po horyzont. Maszerują równo, aż miło patrzeć. Każdy żołnierz przez okrągły rok wyciskał z siebie siódme poty, szkoląc się na defiladę. I to nie tylko w Moskwie, ale wszędzie. Pytanie: czy wyrzucanie wyprostowanych nóg powyżej pasa, wypinanie piersi i zadzieranie brody powyżej nosa przydatne jest na wypadek działań wojennych? Po co tracić czas na ćwiczenie kroku defiladowego? Odpowiedź: po to, żeby zmusić tysiące ludzi do reagowania w sposób bezrefleksyjny, przyzwyczaić ich do słuchania rozkazów, a nie zdrowego rozsądku.

– Trudno się nie zgodzić.

– Dobrze. W takim razie trzeba podobne ćwiczenia zastosować wobec setek milionów ludzi.

– Zmusić obywateli, żeby maszerowali krokiem defiladowym?

– Niekoniecznie. Mam na myśli treść, a nie formę. Najważniejsze, żeby te ćwiczenia były absurdalne i żeby równocześnie dotyczyły setek milionów ludzi. Najlepiej zmusić ich do wykonywania jakiegoś kretynizmu. Regularnie.

– Masz przykłady takich kretynizmów?

– Można na przykład zmusić całą ludzkość, żeby dwa razy w roku przestawiała wskazówki zegarów.

– Czym to uzasadnić?

– Oszczędnością energii.

– To prawda?

– Skądże znowu! Najważniejszym odbiorcą energii elektrycznej są fabryki. Na drugim miejscu są środki transportu. Przesuniemy wskazówki, czy nie przesuniemy – i tak ilość zużywanej energii nie ulegnie zmianie. Poważnym odbiorcą są kopalnie węgla. Tam zawsze ciemno. Albo oświetlenie ulic. Światło włącza się kiedy jest ciemno, a wyłącza kiedy jest jasno. Co zmieni przestawienie wskazówek?

– Część energii wykorzystują ludzie w swoich mieszkaniach…

– Słusznie. Niecały jeden procent. Ale w ramach tego procentu też nie wszystko idzie na oświetlenie. Niebawem nadejdą takie czasy, że ludzie będą mieć elektryczne żelazka, elektryczne maszynki do mielenia mięsa, telefony na prąd, radia, elektryczne kino domowe. Możesz kręcić wskazówkami zegara w każdą stronę i nie wpłynie to w żaden sposób na zużycie energii. Zresztą z oświetleniem mieszkań to wygląda podobnie: latem i tak jest widno i nie ma znaczenia, czy wstajesz o piątej, czy o dziesiątej. Z kolei zimowym rankiem i tak jest ciemno i nie obejdzie się bez oświetlenia. Nieważne, czy jest godzinę wcześniej, czy później.

– Zatem uważasz, że nie będzie żadnego pożytku z przestawiania zegarów?

– Będą tylko kłopoty. Masa kłopotów.

– I nikt nie będzie oponować?

– Tłum nie potrafi myśleć. Tłum przyjmie to jako coś naturalnego. Sam będzie sobie przysparzać nowych problemów. Jeśli tylko narzucimy ludzkości z dziesięć takich idiotycznych zachowań, jeśli sprawimy, że wszyscy podporządkują się bez zastrzeżeń, wtedy zawładniemy światem.

XIII

Czarodziejowi dane jest spać bardzo krótko. Ale nie może zasnąć. Kto wie, czy Stalin nie ma racji: może będzie z niej władczyni. Wspaniały pomysł: zmusić miliardy ludzi do absurdalnych zachowań wbrew ich interesom i zdrowemu rozsądkowi.

XIV

Kajuty, Amur-Lasu” szykowano dla cudzoziemców. A jak wiadomo, cudzoziemców kochamy nade wszystko. Wsiadając w Leningradzie na statek spacerowy przepuszczamy cudzoziemca przodem. Okazujemy mu respekt i podziw. W Nowym Jorku podobnie: Amerykanin ma pierwszeństwo, a Rosjanin jak zawsze jest wydudkany. Dla cudzoziemców przygotowano najlepsze restauracje i hotele. Na drewnowcu podobnie, stworzono im maksymalnie komfortowe warunki. Nastia na pierwszy rzut oka doceniła miękką skórę obić, puszyste dywany, szlachetne brązy i eleganckie, dyskretne oświetlenie. Mogłaby tak płynąć całe życie, zmierzając ku horyzontom, unosząc się na falach, wsłuchując w szmer deszczu za iluminatorem i uderzenia fal oceanu w burty.

Zajęcia z czarodziejem trwają niemal nieprzerwanie. Krótki sen, spacer, długi prysznic – i znów zajęcia. Czasami wpada do nich Gryf. Na razie ma niewiele do roboty, dlatego spoczywają na nim kucharskie obowiązki: krojenie kiełbasy, otwieranie puszek z zupami, tuszonką i kaszą, odgrzewanie, gotowanie, smażenie, nakrywanie do stołu, dolewanie sobie i czarodziejowi do szklaneczek.

– Hej, psycholodzy, mam trudny problem.

– Melduj, Gryf.

– Ciągle słucham tej cholernej załogi…

– I co, mamy zgadnąć o czym gadają? O dupach.

– Słusznie. A poza tym?

– Nie wiem, o co ci chodzi.

– Chodzi mi o to, że kapitan Jurin, tak jak i ja, lubi pogadać sam do siebie.

– Wiesz, to się każdemu zdarza. Nawet dosyć często. Ale o czym gada ten Jurin, kiedy jest sam. Też o dupach?

– Właśnie problem w tym, że nie o dupach. Kapitanowi chyba zwyczajnie odbiło.

– Chcesz żebym odgadł, o czym mówi do siebie?

– Nie zgadniesz!

– No, to uważaj. Zresztą, jestem pewny, że moja uczennica zgadnie nie gorzej ode mnie. Mam rację, Nastiu?

– To nic trudnego. Jeżeli kapitan Jurin gada do siebie w samotności i nie gada o kobitach, to znaczy, że wygłasza patriotyczne przemówienia. Tak?

XV

Błyszczący pociąg towarzysza Berii zgrzytnął hamulcami i wtoczył się na malutką stacyjkę. Tam tory kończą swój bieg. Stacja nie ma żadnej nazwy. Wokoło wartownicy. Obok przepiękne jezioro. Właśnie tutaj, z dala od wrzawy i zgiełku, odbędzie się narada na temat, który wszystkich wielce zajmuje.

XVI

Dokładnie! Gada jak na zebraniu partyjnym. Może oszalał? Ja rozumiem, że w obecności załogi trzeba prezentować jedynie słuszną postawę. Ale w odosobnieniu?…

– Zaryzykowałabym następującą diagnozę: kapitan Jurin jest mądrzejszy od reszty załogi. Nikt prócz niego nie domyśla się, że cały statek jest na podsłuchu. Ludzie opowiadają tu różne głupoty. Tymczasem kapitan „Amur-Lasu” pokapował się, że statek wyposażony w rozmaite sekretne funkcje nie może nie mieć podsłuchów. Jak się człowiek połapie, że jest podsłuchiwany, może milczeć. Ale może też z premedytacją wygadywać rzeczy adresowane do podsłuchującego. Kapitan Jurin chce, żebyś te propagandowe bzdury zapisywał w stenogramach podsłuchów jak jakieś najskrytsze myśli. Czarodzieju, czy właściwie oceniam sytuację?

– Brawo, infantko!

Rozdział 16

I

Czarne niebo. Czarna morska toń. Gwiazdy w niebie i gwiazdy w morzu. Plusk fal. Z przodu, na wprost, na kursie, nie widać żadnych gwiazd. To oznacza chmury, albo urwisty brzeg. Już czas. Chołowanow wyjął nóż i kilkakrotnie rozciął powłokę i dno pontonu. Po chwili zanurzyli się w zimnej wodzie. Fala uniosła Gryfa i Feniksa. Wznieśli się ku gwiazdom, potem w dół i wtedy poczuli grunt pod stopami. Fala delikatnie wypchnęła ich na brzeg. Wyszli na ląd. Gdzieś w oddali „Amur-Las” pruje morską toń, aby tylko z dala od wyspy. Ależ tam było przytulnie! Gorący prysznic, syte posiłki, ciepła pościel, korytarze ze spokojnym niebieskim oświetleniem, kabiny zachęcające do wypoczynku. I te wszystkie mądre książki i stacje radiowe do wyboru, do koloru. A tu zimnica! Od biedy dałoby się wytrzymać, gdyby nie ta nocna kąpiel w morzu. I gdyby było jakieś schronienie przed przejmującym wiatrem i lodowatą mgłą. Ale nic z tego.

Wylądowali na pustej dzikiej plaży. Żadnego namiotu, koca ani choćby płaszcza. Gdyby policja się czepiała, wytłumaczenie jest proste: uwielbiamy nocne kąpiele i nocną miłość na plaży. Ależ skąd, jacy tam z nas handlarze narkotyków! Uchowaj boże! Szpiedzy? Wolne żarty, panowie. Nie mamy forsy. Jakieś kopiejki. A raczej pesety. Paszporty? Pewnie, że mamy. Proszę, francuskie, w torebce kauczukowej, żeby nie zamokły. Jeszcze srebrna piersiówka. To wszystko. Jednym słowem, romantycy. Rosjanie. Z Paryża. Białogwardziści. Rodzice musieli brać nogi za pas, wiać przed cholernymi bolszewikami, taka ich mać. Ale nas polityka nie interesuje. Chcemy się tylko dobrze zabawić.

Ale na plaży nie czeka na nich żaden patrol. Gryf rozciera Nastię, bo szczęka zębami jak najęta.

Na razie lądowanie przebiega zgodnie z planem. „Amur-Las” zboczył z kursu na Morzu Śródziemnym, wygasił światła pozycyjne i w ciemnościach zbliżył się do archipelagu Balearów. W pobliżu Majorki zastopowano maszyny. Statek zwolnił, ale nie stanął na kotwicy. Załoga otrzymała wyraźny rozkaz: żadnego łażenia po pokładzie, żadnych wrzasków, żadnych świateł. Puszczono pogłoskę, że właśnie są wykonywane tajne zdjęcia hydrograficzne faszystowskiego wybrzeża.

3

Вы читаете

Жанры

Деловая литература

Детективы и Триллеры

Документальная литература

Дом и семья

Драматургия

Искусство, Дизайн

Литература для детей

Любовные романы

Наука, Образование

Поэзия

Приключения

Проза

Прочее

Религия, духовность, эзотерика

Справочная литература

Старинное

Фантастика

Фольклор

Юмор