Выбери любимый жанр
Оценить:

Wybór


Оглавление


6

Namierzanie skreślaczy odbywa się wielotorowo. Rzeczoznawcy od piór przedstawiają swoje obserwacje, grafolodzy – swoje, są też eksperci z innych dziedzin. Każda grupa pracuje niezależnie od pozostałych. Później dokona się zestawienia rezultatów. Gdyby dostrzeżono jakiekolwiek rozbieżności, prace będą kontynuowane.

Błędem byłoby sądzić, że namierza się tylko tych, którzy wykreślili nazwisko towarzysza Stalina. Bynajmniej. Namierza się wszystkich. Ktoś, na przykład, skreślił nowego szefa NKWD, towarzysza Berię. Któż to taki? Nie kto inny, jak pupilek Ławrentija Berii, towarzysz Zawieniagin, dyrektor Kombinatu Polimetalurgicznego NKWD ZSRR w Norylsku. Ciekawe… Zdawać by się mogło, że łączy ich niezachwiana przyjaźń, a tymczasem, gdy dochodzi do tajnego głosowania… Towarzysz Stalin aż podskoczył, gdy usłyszał tę informację. Teraz najważniejsze, żeby towarzysz Beria przypadkiem się nie dowiedział, jakiego ma ulubieńca. Niech się dalej przyjaźnią.

No a Zawieniagin zasłużył sobie na specjalną adnotację: stary czekista, przeszedł wszystkie czystki, wszelkie możliwe sprawdziany, i masz babo placek – uwierzył w demokrację, utracił czujność, postanowił skorzystać z prawa do skreśleń… Ale głupków matka ziemia nosi! Takich to warto pielęgnować i ustawiać na właściwych stanowiskach.

A może krok towarzysza Zawieniagłna nie wynika z głupoty? W takim razie z czego? Może to przedśmiertny protest? Może wyrachowanie? Ale z myślą o czym?

XII

W berlińskich więzieniach są wspaniałe łaźnie. Sterylna czystość, łagodne światło, świeże powietrze, rozpalone piece. Najpierw mocny prysznic, potem czarodziejowi zaaplikowano solidny masaż, znowu prysznic, a na koniec rozgrzana łaźnia parowa. Z piwem. Piwo w małych zielonych butelkach zanurzonych w drewnianym ceberku z lodem. Dużo butelek.

Dla uniknięcia możliwych nieporozumień trzeba poczynić jedno zastrzeżenie: to nie jest łaźnia ogólnie dostępna. Nawet nie dla strażników. Łaźnia jest przeznaczona dla wyższego kierownictwa, dla naczelnika więzienia i jego zwierzchników. Wciśnięto ją między kotłownię i mur okalający więzienne bloki. A za murem nie ma berlińskiej ulicy, lecz jest jeszcze jedno więzienie. Dla kobiet. Są to jakby dwa oddzielne więzienia, tyle że wspólnie administrowane, ze wspólnym zapleczem gospodarczym. Po to żeby nie prowadzić osobnych pralni czy gabinetów rentgenowskich. Dlatego tutaj, w pobliżu łaźni, wciśniętej jak plomba między zabudowania, dwa więzienia zlewają się niejako w jedną całość.

Właśnie tutaj wylądował nasz czarodziej. Jakoś bardzo szybko przekwalifikowano go z aresztanta na inspektora nadzoru. W Berlinie jest to jedna z żelaznych reguł: inspektorzy mogą zjawiać się o każdej porze dnia i nocy. Dlatego 24 godziny na dobę łaźnia (bynajmniej nie ukryta, tyle że nie figurująca w żadnym oficjalnym zestawieniu pomieszczeń więziennych) pozostaje w stanie ciągłej, dziesięciominutowej gotowości do przyjęcia dowolnej komisji. Ledwie brama się otworzy, ledwie limuzyny komisji wtoczą się na dziedziniec – a już w łaźni para bucha na całego. I cebrzyk z atrakcjami przygotowany, wedle gustu, do wyboru, do koloru. Wiele rozmaitych niespodzianek spotyka klient w tej łaźni…

Ale czarodziej śpieszył się. Ograniczył się do piwa. I pił wstrzemięźliwie, tylko tyle, żeby zaspokoić pragnienie. I powtarzał w myślach: „Nie zasnąć! Nie zasnąć! Nie zasnąć!”.

XIII

No dobrze, a co zrobić, jeżeli delegat na zjazd, korzystając z prawa do tajności głosowania, wykreśli Wielkie Nazwisko, natomiast nie wpisze innego na to miejsce? Jeżeli nie zostawi autografu? Przecież trudno uznać jedno skreślenie za wiarygodną próbkę charakteru pisma. Grafolog niewiele tu odziała. Czy można zdać się wyłącznie na opinię rzeczoznawców od stalówek?

Nie, towarzysze. Jest kilka ekspertyz. Najważniejsza, to ekspertyza paluszków. Listy kandydatów nie są wydrukowane na zwykłym papierze. To bardzo specjalny papier. Sprowadzono go ze Szwecji. Spośród setek rozlicznych próbek wybrano taki, na którym najlepiej odznaczają się odciski palców. Jak na szkiełku. Ale przecież w drukarni, kiedy drukowano listy wyborcze… A właśnie, że nie. Drukowano je w specjalnej powielarni. Drukowano ze znawstwem rzeczy, i na Kreml też dostarczono ze znawstwem. I rozkładano je na stołach z zachowaniem specjalnych środków. A zatem do chwili wydania listy delegatowi, na kartce nie ma żadnych odcisków palców. Teoretycznie na kartce mogą się znaleźć jedynie linie papilarne samego towarzysza delegata: odebrałeś listę, skreśliłeś jednego, wpisałeś drugiego – i wrzucaj do urny. Karteczka nie ma szans trafić w obce ręce. Komisja skrutacyjna siedzi przy samych urnach, pilnie strzeże porządku. Żeby jakieś cudze paluchy nie chapnęły za kartkę.

No, a ta śmieszna dziewuszka z odznaką spadochroniarza, która wręcza listy delegatom? Jej paluszki muszą znaleźć się na kartach.

Bynajmniej. Po pierwsze, ta dziewuszka jest swoja. Nawet gdyby jej odciski znalazły się na kartce, to można byłoby bez trudu zidentyfikować: oto jej paluszki, a tutaj twoje, towarzyszu delegacie. Ale dziewczyna nie zostawia żadnych odcisków. Opuszki jej różowych palców pokrywa bezbarwny lakier S-4. Specjalnie sprowadzony z Francji. Dziewczyna może pracować bez rękawiczek, a i tak nie zostawia żadnych odcisków.

A zatem, gdyby jakiemuś narwańcowi z awansu wpadł do głowy prostoduszny pomysł, by ukryć się za kotarką i wyrządzić psotę, i gdyby wykreślił Wielkie Nazwisko nie zostawiając żadnych widocznych śladów – to i tak nie ma szans: nie powróci już do swojej Syberii. Niespodziewana iskrówka z centrali powiadomi Syberię, że ten świetnie rokujący delegat otrzymał właśnie odpowiedzialne zadanie na froncie walki o Rewolucję Światową. Ktoś mógłby z tego wyczytać, że trafił w szeregi tajnych służb.

A tymczasem delikwent trafił do zupełnie innych służb. Życiowy prąd niesie go w zupełnie inne obszary.

Zresztą trudno chyba ten prąd nazywać życiowym.

Rozdział 4

I

Wujaszek Wasia-druciarz, vel Wasia-kinoman kręci sobie korbką, utrwala na kliszy rozradowanych delegatów. Głosujcie, drodzy towarzysze, skreślajcie kogo chcecie, wpisujcie kogo chcecie… Wielu już takich było przed wami. Na poprzednich zjazdach. Ich też wujaszek Wasia skwapliwie utrwalił. Na przykład na poprzednim, XVII zjeździe. I wtedy, podobnie jak dziś, delegaci stroili się w piórka uczciwych obywateli. Trzeba przyznać, że z boku wyglądało to całkiem wiarygodnie. Można było pomyśleć, że są to wszystko (lub przynajmniej w większości) nasi sowieccy ludzie… A co się okazało? Okazało się, że cały poprzedni zjazd był jednym wielkim zgromadzeniem wrogów, szpiegów, zdrajców i szkodników. Ponad połowę delegatów trzeba było niebawem rozstrzelać. Wielu, oj, jak wielu z nich wujaszek Wasia filmował powtórnie. Ale już w pojedynkę. W celi śmierci. Miło czasem przypomnieć sobie archiwalne zdjęcia: oto gnie się delegacki kark, delegat liże but kata, wykrzykuje, swołocz, jak to on kocha towarzysza Stalina, że gotów życie oddać… No więc oddaj. W czym rzecz? Po co przy tym ślinić cholewkę?

Ach, jakże lubi towarzysz Stalin oglądać takie ujęcia! Po kilka razy. A potem każe pokazywać tych samych wrogów, ale już nie w korytarzu śmierci, tylko na zjeździe. Oto oni: hardzi, spasieni, nadęci, obwieszeni odznaczeniami, zasiadają w prezydium, perorują z trybuny zjazdu. Widać od razu: ten przy orderach, pewnie, że zdrajca, wystarczy spojrzeć na ten judaszowy uśmieszek! Jednak wtedy, na poprzednim zjeździe (wujaszek Wasia przyznaje się uczciwie) jego podejrzenia padały na poszczególnych osobników, ale nie na większość. Wasia przegląda archiwalne filmy i nie może się nadziwić własnej naiwności. Jak to możliwe, że nie rozszyfrował tego wąsacza. Oczy, patrzcie wszyscy, jakie ma obłudne oczy! A wąsiska jakie wyhodował! Przecież widać na pierwszy rzut oka! A tamten, czyż nie ma wypisane na czole, że szpieg? Nawet nie próbuje się kamuflować! Patrzcie go, jak mruży ślepia. Oglądasz stare kroniki, i aż dreszcz chwyta: jaki osamotniony jest towarzysz Stalin, a wokół watahy wrogów wiją się i miotają w gorączce. I widać po oczach kaprawych: knują, konspirują, spiskują. Padalce jedne!

Potem na owym zjeździe odbyły się wybory. Zupełnie tak, jak teraz. No i kogo mogli wybrać wrogowie? Samych wrogów. Szpiegów angielsko-japońskich i polsko-tureckich, samych dywersantów wybrali. Okazało się, że cały Komitet Centralny był złożony z samych szpiegów.

Wujaszek Wasia pamięta jak dziś: na tamtym zjeździe łącznie wybrali 71 członków KC i 68 zastępców członków. Wujaszek Wasia oczywiście ich pamięta. Przecież to jego klienci. Albo potencjalni klienci. W końcu minęło niewiele czasu, a spośród tych członków i zastępców członków stu jedenastu siedzi już za kratkami. W ogóle mało który jeszcze stąpa po naszej matce ziemi. Towarzysz Stalin ma nosa do wrogów. Po prostu patrzy i widzi.

Wujaszek Wasia czuje, że niebawem z tamtego składu KC wezmą sto dwunastego. Awraamija Pawłowicza Zawieniagina, dyrektora Kombinatu Polimetalurgicznego NKWD w Norylsku. Wszystko na to wskazuje. Czyż za Jagody nie kierował wielkimi budowami komunizmu? Kierował. A za Jeżowa nie? Za Jeżowa również. A więc najwyższy czas na kres. Więzienny mur już czeka. Na sto trzynastego też już najwyższa pora. Nikołaj Jeżow się nazywa. Ciekawa postać: członek KC, sekretarz KC, zastępca członka Biura Politycznego, ludowy komisarz transportu wodnego i były ludowy komisarz spraw wewnętrznych. Teraz nie został nawet delegatem na XVIII zjazd.

3

Вы читаете

Жанры

Деловая литература

Детективы и Триллеры

Документальная литература

Дом и семья

Драматургия

Искусство, Дизайн

Литература для детей

Любовные романы

Наука, Образование

Поэзия

Приключения

Проза

Прочее

Религия, духовность, эзотерика

Справочная литература

Старинное

Фантастика

Фольклор

Юмор