Выбери любимый жанр
Оценить:

Wybór


Оглавление


56

Jak tu spać, kiedy ma się bunt w najbliższym otoczeniu! On ją kocha! I co z tego? Czy to powód, żeby nie wykonać rozkazu?! Kocha ją! To kto w takim razie będzie zabijać wrogów? Jeżeli każdy będzie kogoś kochać, kto dokona dzieła Rewolucji Światowej?

VII

W banku Balericas TS nikt nie oczekiwał jej powrotu. Po prostu: zjawiła się kiedyś, zadymiła, zainteresowała bankiem opinię publiczną i przepadła. Coś tam palnęła na pożegnanie, jakieś obietnice. Ale mało to obietnic słyszymy na co dzień?

Pierwsze kroki skierowała do sali posiedzeń zarządu. Wkroczyła w trakcie wystąpienia prezesa. Zrozumiała, że przeszkadza, ale nie poprosiła ani o wybaczenie, ani o głos. Uśmiechnęła się. Do wszystkich i do każdego. Uczestnicy posiedzenia zerknęli po sobie. W oczach konsternacja: czy odwzajemniać uśmiech? Wówczas zamaszyście, jak iluzjonista, machnęła w stronę drzwi: raz, dwa! Skrzydła rozwarły się i dwaj pracownicy banku wtargali dwie walizy. Postawili je pośrodku i skłoniwszy się lekko, wyszli, starannie zamykając za sobą drzwi.

VIII

Młody, rzutki pogranicznik wysuwa się zza sztapli. Szyja cienka, jak bagnet karabinu Mosina wzór 1891/30. I piskliwy głosik:

– Pijaństwo? To nie wiecie, że w porcie obowiązuje zakaz spożywania alkoholu?!

Pogranicznik zwraca się do potężnego gościa w skórzanym płaszczu, ze szklanicą w dłoni.

Dzielny strażnik radzieckich granic jakoś zignorował jego kompana. A właśnie ten drugi, niepozorny, z tych co to nie ma na czym oka zawiesić, warknął zmęczonym głosem:

– Spierdalaj!

Pogranicznik odmeldował się regulaminowo:

– Rozkaz!

IX

Towarzyszu Szyrmanow!

– Tak jest!

Szyrmanow zawsze był blisko Stalina, ale nigdy dotąd nie otrzymywał rozkazów bezpośrednio od niego.

– Znacie Feniksa?

– Znam, towarzyszu Stalin.

– Macie zaszczytne zadanie, towarzyszu Szyrmanow. Skompletujcie grupę likwidacyjną. Pojedziecie do Hiszpanii zlikwidować Feniksa. Egzekutor… – Stalin zawahał się przez moment. – Egzekutor: Makary.

X

I co teraz, Gryf?

Pewnie na mnie kolej. Zresztą już dawno chciał mnie rozwalić.

Dolał do szklanek.

Flaszkę mam, ale zagrycha wyszła.

Nie ma sprawy.

– No to: alkohol twój wróg, lej go w gębę… Wiesz, czarodzieju, ja już jestem jedną nogą na tamtym świecie, ale dam ci dobrą radę. Stalin przegrał zakład i teraz musi publicznie ogłosić, że jest dupkiem żołędnym. Nie możesz do tego dopuścić. Jeśli chcesz ocalić głowę.

XI

Uczestnicy narady kierują spojrzenia z Nasti na walizy, z walizek na prezesa zarządu. Prezes wstał, nie odezwał się słowem, podszedł, trącił nogą. Waliza przewróciła się na bok. Odgłos taki, jakby była nabita po brzegi, na przykład książkami. Prezes trącił drugą walizę. To samo.

Spogląda na Nastię:

– I co dalej?

– Otwórz – uśmiecha się do niego.

Każda waliza ma dwa zamki, wystarczy nacisnąć blaszki na sprężynkach i zapięcia odskakują z trzaskiem. No i jeszcze paski, żeby się przypadkiem nie otworzyły. Prezes rozpina klamry. Nikt nie śpieszy mu z pomocą. Wszyscy na swoich fotelach, siedzą jak zaczarowani.

Prezes odchylił wieko i aż krzyknął…

XII

Aleksander Iwanowicz Jurin, kapitan drewnowca’ „Amur-Las”, schodzi po trapie, pogwizdując pod nosem. Gdy mija trzeci sztapel, słyszy, że ktoś go woła. Odwraca się. Potężny facet w skórze kiwa na niego ręką. Weszli między sagi drewna, skręcili dwa razy i znaleźli się przy wciśniętym między okrąglaki autobusie. Stoi dobrze ukryty, choć nie w wojskowych kolorach: z dołu niebieski, z góry błękitny. Okna tylko u kierowcy.

– Witam. Proszę wejść. Nazywam się Chołowanow.

– Dzień dobry, Aleksandrze Iwanowiczu.

– Znacie mnie?

– Czytałem o was w gazetach. Zapamiętałem, bo jesteśmy imiennikami…

– Wiecie coś ciekawego na mój temat?

– Wiem. Byliście pasażerem na moim statku.

XIII

Kiedy się staje na czele grupy likwidacyjnej, trzeba zacząć od zebrania i przeanalizowania danych na temat celu.

O Feniksie wiadomo bardzo dużo. Ale tak już jest, że niezależnie od tego, ile informacji zdobędzie wywiad, zawsze ich jest za mało.

Wiadomo, że Feniks jest nieprzejednanym wrogiem kultury socjalistycznej, liderem najbardziej odstręczającego kierunku w burżuazyjnej zdegenerowanej sztuce, uosobieniem obskurantyzmu, wykwitem reakcyjnej imperialistycznej ideologii. Jej twórczość ma charakter antynarodowy, nihilistyczny, wsteczny. Odrzuca osiągnięcia sztuki socjalizmu. Jest autorką malowidła skrajnie wrogiego klasie robotniczej, Rewolucji Światowej, Związkowi Radzieckiemu, partii bolszewików i osobiście towarzyszowi Stalinowi. Tym samym zdemaskowała się w oczach postępowej części ludzkości. Świat kapitalistyczny triumfalnie fetuje pojawienie się kolejnego sługusa reżimu. Zaoferował za jej „twórczość” niesłychaną kwotę: 25 milionów franków za cztery pociągnięcia pędzlem. Wypłacając taką sumę za to żałosne imitatorstwo, określone koła we Francji i stojące za ich plecami określone koła Ameryki dały wyraz swej zoologicznej nienawiści do przodującego państwa robotniczo-chłopskiego i najbardziej postępowej sztuki radzieckiej.

Ponadto uzyskano następujące informacje: Feniks pojawia się publicznie i niespodziewanie znika. Nie wiadomo, gdzie się ukrywa. Nie rusza się bez ochrony.

Wiadomo również, że w całej Europie nieoczekiwanie zaktywizowali się białogwardziści. Przyczyny nie są do końca jasne. Według doniesień wywiadu, rozdrobnione i podzielone organizacje carskich oficerów w niezrozumiałych okolicznościach przekształcają się w zhierarchizowaną, czysto wojskową strukturę. Biali zaczęli dysponować pokaźnymi środkami finansowymi. Wydaje się, że aktywizacja niedobitków carskiej armii może mieć tylko jeden cel: poderwanie międzynarodowego autorytetu Związku Radzieckiego, przyniesienie mu uszczerbku, przygotowanie do zbrojnego obalenia władzy robotników i chłopów. Ewidentnie stoją za tym zachodnie wywiady i finanse burżuazji światowej. Istnieją podstawy, by przypuszczać, że Feniks pełni rolę łącznika pomiędzy międzynarodową finansjerą a rosyjskimi białogwardzistami.

XIV

Waliza jest wypchana ciężkimi, różnobarwnymi paczkami: dolary, franki, marki, pesety.

Prezes odrzucił wieko drugiej walizy. I wrzasnął powtórnie…

W zasadzie nie ma potrzeby, żeby dźwigać takie ciężary – Po to wymyślono czek bankierski. Może być wystawiony na każdą kwotę: papierek w portfelu, lekki, nie przysparza kłopotów. I bezpieczny. Gotówkę w walizkach można uszczknąć, ukraść, porwać, a czek jest imienny. Kwotę otrzyma tylko osoba, na której nazwisko został wystawiony.

Nastia to wszystko wie. Granicę przekraczała właśnie z czekiem imiennym. Przecież nie będzie targać tylu milionów na grzbiecie! Ale w Paryżu chciała zrobić wrażenie na panach oficerach widokiem starannie ułożonych banderolek. Tutaj podobnie. Dlatego w sąsiednim banku wymieniła czek na gotówkę. Nie mieli tyle od ręki, dwa dni potrzebowali na zgromadzenie tej sumy.

Proszę bardzo, podziwiajcie, panowie bankierzy.

Podsunęli jej krzesło. Nastia usiadła. To już nie jest kloszardka, która jeszcze niedawno pucowała okna. To kobieta interesu, w ciemnej garsonce, przypominająca trochę londyńskiego finansistę, a trochę gangstera z Chicago.

– Macie swoją połowę. Dysponujecie księgami dłużników. Jeżeli chcecie otrzymać więcej, proponuję układ: pół na pół. Odzyskacie połowę waszych długów. Reszta dla mnie. Jeśli wam to nie odpowiada, wysyłajcie dalej swoje ponaglenia. Ja znajdę sobie robotę. W końcu nie tylko wy macie dłużników.

XV

Mogę wiedzieć, jak uzyskaliście tę informację?

– Dedukcja, towarzyszu Chołowanow.

– Zamieniam się w słuch.

– Na fotografiach publikowanych w prasie, w pobliżu pilota Chołowanowa zawsze kręci się ten sam gość.

– To Szyrmanow.

– Nazwiska nie znam. Ale jego twarz utkwiła mi w pamięci. A więc, zanim wypłynęliśmy z Archangielska mieliśmy dwie inspekcje graniczne. Jedną rutynową. A drugą… kierował właśnie ten Szyrmanow, chociaż w mundurze pogranicznika. Wiem skądinąd, że „Amur-Las” został tak zbudowany, żeby można było dyskretnie transportować ludzi. Uznałem, że wasz człowiek sprawdza, czy wszystko zostało przygotowane. Dla was.

– Słuszne przypuszczenie. Kapitanie Jurin, podoba mi się wasza spostrzegawczość. I szczerość. Myślałem was rozstrzelać, gdybyście zaczęli coś kombinować. Ale nie kłamiecie. To dobrze. Lubię takich. Proponuję wam pracę. Dla mnie. Być może Szyrmanow wkrótce awansuje. I zwolni się jego miejsce…

XVI

Bankierzy spojrzeli po sobie. Prezes zarządu banku Balericas TS milcząco skinął głową.

Rozdział 26

I

Przegrałem. Miałeś rację, Mazur. Od razu wymknęła się spod kontroli. Zerwała się, jak suka z łańcucha. Nigdy nie myliłem się co do ludzi. A tu proszę… Wpadnij do mnie dziś wieczorem na daczę. No wiesz, tę bliższą. Będą wszyscy. Wypijemy, przekąsimy. Ja nie jestem nadęty. Skoro przegrałem, to wejdę pod stół i przyznam, że jestem dupek żołędny…

– Dzięki za zaproszenie, ale może przy innej okazji. Dziś głowa mi pęka. Wolałbym przełożyć…

– Jak chcesz. Wiesz, nie przestaję o tym myśleć. Zupełnie nie rozumiem, jak mogłem się tak pomylić. Ale ty, Mazur, też miałeś wpadki. Już dawno chciałem cię spytać… Coś ty tam wtedy palnął? No, wiesz, w cyrku.

3

Вы читаете

Жанры

Деловая литература

Детективы и Триллеры

Документальная литература

Дом и семья

Драматургия

Искусство, Дизайн

Литература для детей

Любовные романы

Наука, Образование

Поэзия

Приключения

Проза

Прочее

Религия, духовность, эзотерика

Справочная литература

Старинное

Фантастика

Фольклор

Юмор